Mrówcza praca
By termitom mocno dopiec,
budowały mrówki kopiec.
Lecz to sztuka jest nie lada,
bo co rusz to coś odpada.
Tu się sypie, tam coś pęka –
taki kopiec to udręka.
Toż niezbędna tu korekta!
Krzyczą: „Wezwać architekta!”
Więc posłano w mig po żuka.
Żuk się w czoło mocno puka,
bo któż to z mrówczego klanu
kopiec wznosić chce bez planu.
Zrobił zatem żuk pomiary.
Włożył wielkie okulary,
zanotował wszystko skrzętnie,
po czym orzekł beznamiętnie:
„Na nic zda się wasza praca,
bo ten kopiec się przewraca.
Grunt jest grząski, ot już wszystko!
Trzeba przenieść to mrowisko!”
Lecz jak przenieść kopiec cały?!
Toż to z rok by prace trwały.
„Niechaj zatem – trudna rada –
żuk nam nowy grunt przebada.
Niech pomierzy i postuka –
posłuchamy porad żuka”.
Zatem mrówki, wraz z królową,
wznoszą kopiec swój na nowo.
A wy z mrówek przykład weźcie –
tak wam radzę w dobrym geście –
bo tu morał nam się kłania,
by planować swe działania.
tekst: Agnieszka Borowiecka
ilustracja: Filip Sułkowski
Kto ma lepiej
Mówił raz żuczek z wielkim zapałem,
że życia żuka jest doskonałe!
Żaby zaś mają już znacznie gorzej,
bo je znienacka bocian zjeść może.
tekst: Agnieszka Borowiecka
WięcejZgryzota pewnego kojota
Pewien kojot z Kolorado
chciał porzucić swoje stado.
Myśli sobie: „Dość tej grandy.
Nie chcę żyć wśród takiej bandy.
Dosyć mam tych ciągłych zgrzytów,
cwanych sztuczek tych łachmytów.
Chcę wieść żywot samotniczy.
Zaszyć się gdzieś w byle dziczy.
Byle dalej od watahy!”
Lecz to problem jest niebłahy,
bo kojoty – o niedolo! –
żyją w stadach, a nie solo.
Ale ten to twarda sztuka.
Za nic ma to, co nauka
o kojotach pewnie szerzy.
Z samotnością więc się mierzy.
Pierwsze chwile były błogie,
zalet wiele, ulgi mnogie.
Nikt nie wadzi i nie gdera –
miód na serce autsajdera.
Lecz gdy przyszło co do czego,
dostrzegł wady czynu swego.
Bo choć szybki był jak strzała,
mysz sprzed nosa w mig mu zwiała.
Bez watahy wielka bieda,
upolować nic się nie da.
Królik z miejsca dał drapaka,
baran czmychnął gdzieś za krzaka,
kura w trawę dała nura –
perspektywa dość ponura.
Wielki głód kojota skręca.
Marzy mu się pierś jagnięca,
chude udo antylopy,
kawał dzika, kurze stopy,
choćby jedna mała myszka.
Trudno żyć o samych szyszkach.
Przejdźmy zatem już do sedna,
bo tu myśl się ciśnie jedna.
Z wyborami tak już bywa –
coś się traci, coś zdobywa.
Morał jasny jest jak słońce –
każdy kij ma wszak dwa końce.
tekst: Agnieszka Borowiecka
ilustracja: Filip Sułkowski
Ciężkie życie na suficie
Siedzi mucha na suficie.
Ta to ma dopiero życie!!
Bo spróbujcie tak dnia pół
wisieć ciągle głową w dół.
tekst: Agnieszka Borowiecka
WięcejŻółwik maratończyk
Mały żółwik z Rosji wschodniej
chciał porzucić życie błotne,
by na przekór swojej żonie
ot, wziąć udział w maratonie.
Na nic zda się tu logika.
Nie przekona nikt żółwika,
że ma raczej marne szanse
na wygraną w takiej walce.
Próżno strzępi język żona,
siostra z bratem, syn, synowa.
Na nic prośby i błagania.
Żółw się zaparł do biegania.
Nadszedł wreszcie dzień wyścigu.
Tłum gęstnieje pośród krzyków.
A na starcie, mili moi,
żółw się pierwszy usadowił.
Stanął dumnie, spojrzał wkoło,
obok struś, gepard i gołąb,
afrykański goryl górski,
lew i lampart, pies francuski.
Wszystkie mięśnie napinają,
podskakują, prężą ciało.
Wtem się rozległ głośny strzał
i ruszyli, jak kto chciał.
Bieg ten potrwał godzin wiele.
Gepard wybił się na czele.
A nasz żółw na szarym końcu
bieg ukończył po miesiącu.
Lecz nie liczy się wygrana
i medale, blaski, brawa.
Wszystko to nie ma znaczenia.
Najważniejsze są marzenia!
tekst: Agnieszka Borowiecka
ilustracja: Filip Sułkowski